Ten deser chodził mi po głowie odkąd dowiedziałam się o istnieniu galaretek
w nietypowych kolorach (szafirowej, turkusowej, ametystowej).
Pomysł prosty i łatwy do wykonania, ale przygotowanie go zajmuje niestety sporo czasu.
Potrzebujemy:
– formy do ciasta (np. do babki)
– galaretek w siedmiu kolorach tęczy (fioletowym, granatowym, niebieskim, zielonym, żółtym, pomarańczowym i czerwonym)
oraz
– opakowania mleka skondensowanego (ja użyłam niesłodzonego)
Jeśli chcemy otrzymać deser zgodny z kolorami tęczy, to zaczynamy od
galaretki czerwonej (na końcu przekładając galaretkę na talerz odwrócisz
kolejność kolorów).
Bardziej efektowna jest jednak ta wersja widoczna na zdjęciu, gdyż
galaretki w kolorze niebieskim i fioletowym są mało znane i robią
furorę.
Każdą galaretkę dzielimy na pół.
Jedną jej połówkę zalewamy ok. 100 ml gorącej wody (chyba, że na
opakowaniu jest podany inny sposób przygotowania) mieszamy i wlewamy ją
na dno formy.
Czekając aż kolor stężeje w lodówce, przygotowujemy kolejną część deseru.
Drugą połowę galaretki zalewamy ok. 50 ml gorącej wody, a gdy ostygnie
dodajemy do niej ok. 50 ml mleka skondensowanego (ważne jest, aby dodać
mleko to wystudzonej galaretki, bo inaczej się zważy). Mieszamy i
wlewamy jako kolejną warstwę do formy (proporcje można zmieniać wg
uznania, w zależności o wielkości naczynia).
Czynność należy powtórzyć, aż do momentu wykorzystania wszystkich
kolorów. Kiedy całość już dobrze stężeje, przed samym podaniem deseru
wkładamy formę na kilka sekund do gorącej wody (aby odczepiła się od
formy), po czym energicznym ruchem przerzucamy ją na talerz.
Gotowe.