Wizyta u dobrego, rozumiejące nasze potrzeby fryzjera powinna być refundowana przez NFZ. Tak właśnie uważam. Szczególnie młodym matkom, najlepiej przez samym porodem i jakoś niedługo po, najlepiej z zapewnieniem od razu opieki nad maleństwem.

Chodzenie do fryzjera to obecnie mój ulubiony rytuał kosmetyczny, który ma dla mnie znaczenie terapeutyczne,  Nawet drobny zabieg podcięcia włosów, ma zbawienny wpływ na ciało i duszę.

Człowiek czuje się jak nowo narodzony. Mógłby góry przenosić. Oczywiście dotyczy to tylko wizyt z których jesteśmy zadowoleni. Jak widać po programach telewizyjnych dotyczących metamorfoz salonów fryzjerskich, o dobrego, zaufanego fryzjera jest naprawdę trudno.
To jak poszukiwanie skarbu, żeby nie powiedzieć igły w stogu siana.
Wyjście z fryzurą jakiej się dokładnie oczekiwało to spełnienie marzeń wielu kobiet.

Jako dziecko nienawidziłam wizyt u fryzjera. Było do doświadczenie traumatyczne, zawsze kończyło się
fryzurą „na pazia” (miało mi to wzmocnić włosy i chyba spełniło swoje zadania), a czasami „na pieczarkę” (o matko jak ja wtedy płakałam, w szkole siedziałam, a w nocy spałam w wełnianej czapce, bo myślałam, że
mi w cieple włosy szybciej odrosną). Dopiero od jakiegoś czasu wizyta u fryzjera to relaks dla mnie.

Od dawien dawna rozjaśniam swój przylizany, mysi blond, aby nadać twarzy wyrazu. Na początku, przy czyjejś pomocy (sama nigdy bym się nie odważyła) próbowałam rozjaśniaczem zrobić to w domu, ale efekt był godny pożałowania – nie wszystkie włosy zostały pokryte. Od tamtej pory postanowiłam ufać w tej kwestii specjalistom i rozpoczęło się poszukiwanie idealnego salonu fryzjerskiego.
Szukam właściwej osoby już dobrych kilkanaście lat, zaczynam się zastanawiać czy ktoś taki, oby na pewno istnieje?
Doświadczyłam już przeróżnych sytuacji: poplamienia bluzki rozjaśniaczem, zapisania mnie na inny dzień niż chciałam, przeziębienia klimatyzacją; głośnego, nieeleganckiego dzielenia się obsługi napiwkami od klientów. Niezadowalająca długość czy kolor to przy tym nic.

Jak wyobrażam sobie ideał? Od początku czuję, że po wyjściu będę zadowolona, gdy:
– po wejściu do salonu zostaje mi zaproponowana kawę lub herbatę.
– w salonie panuje miła, spokojna atmosfera, widać w nim klasę, wyższy poziom. Co uprzyjemnia czas odpoczynku.
– fajnie jak podczas mycia głowy jest robiony mi jej masaż.
– podczas zabiegu lubię nadrobić zaległości w czytaniu, a to niestety utrudnia rozmowę. Lubię jak magazyny, książki są dostępne pod ręką.
– fryzjerka ma otwarty umysł i jest nastawiona zaproponować ciekawe możliwości. Proponuje lepsze rozwiązanie dla efektu, który chcę osiągnąć. Wiem, że „włosy nie ręka” odrosną i lubię próbować nowych fryzur.  Nie lubię słyszeć: „nie będzie w tym Pani dobrze”. Po latach nudnej fryzury na pazia, nie straszne eksperymenty i już wiele miałam na głowie. Życie jest zbyt krótkie by spędzić je w jednej fryzurze.fryzjer

 

Plusy salonu, do którego chodzę ostatnio: dobrze się tam czuję i w zasadzie na 99% wychodzę zadowolona z fryzury. Minusy: jest daleko ode mnie.

Zazdroszczę rodzinom królewskim nadwornych fryzjerów, którzy zajmują się ich koronowanymi głowami na co dzień. Gdyby tylko było mnie na to stać nie miałabym nic przeciwko, aby ktoś każdego dnia dbał o moją fryzurę. Np. chętnie bym komuś zleciła plecenie warkoczy 😉

Macie jakieś pozytywne doświadczenia? Kogoś godnego polecenia w Warszawie? Może gdzieś bliżej istnieje jednak ideał.

Mogą Ci się również spodobać

Zostaw odpowiedź