Trochę zaniedbałam ten cykl, dzisiaj zatem nadrabiam zaległości kolejnym artykułem z tej serii. Tym razem – ozdoby przypinane.
Broszka – ten rodzaj biżuterii, chcąc nie chcąc z jednej strony kojarzy mi się „z rodową biżuterią” czyli z „połową królestwa”, którą król ofiarowuje za poślubienie córki, z poszukiwaniem skarbów we wrakach statków, a z drugiej strony ze starszymi, dystyngowanymi paniami.
W mojej kolekcji mam różne egzemplarze takiej biżuterii. Broszki wydają się archaicznym dodatkiem. Bardzo rzadko widzę, by ktoś je nosił. Nie są obecnie modne. Choć co jakiś czas wielcy kreatorzy próbują wprowadzać je do trendów jak np. Prada w 2004 roku.
Odkąd pamiętam broszki gdzieś mi towarzyszyły. Kiedy kilka sztuk zaczęło się poniewierać zaczęłam je zbierać, od tamtej pory mam pretekst do nabywania kolejnych egzemplarzy. Moja kolekcja jest niewielka, ale każdy egzemplarz to jakaś historia: pamiątki z wycieczek szkolnych, wakacji, wyprzedaż garażowa, urodziny, imieniny itd.
Lubię te swoje skarby.
Szczególnie lubię takie z kryształkami:
I takie:
Broszkę naprawdę łatwo i szybko jest zrobić. Te poniższe powstały, bo do jakiegoś starego ozdobnego elementu, ktoś po prostu przykleił zapięcie:
Z Syrenką Warszawską:
W kolekcji mam też wpółczesny hand made:
I trochę dziwnych, infantylnych przypadków:
I moje osobiste rękodzieło, poniższe egzemplarze powstały na zamówienie magazynu ELLE do sesji zdjęciowych w 2004 roku i na jego łamach były prezentowane. Mam do nich sentyment:
Broszki to wyjątkowo wdzięczny materiał do zdjęć: