Kolejny nowy początek, a ja wciąż mam problem z powakacyjnym powrotem do rzeczywistości. Rozruch trwa zbyt długo, jest jak z tą lokomotywą u Tuwima: „Najpierw — powoli — jak żółw — ociężale, ruszyła — maszyna — po szynach — ospale, szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem, i kręci się, kręci się koło za kołem..”. Proste działania wymagają ogromnego wysiłku. Zauważyłam, że ostatnio taki stan ogarnia mnie raz na kwartał, jakby jakieś „przesilenie wiosenne” przed każdą kolejną porą roku? Czuję się jak Feniks, spalam się i z popiołów odradzam na nowo.

Na szczęście nie jest tak, że nic nie robię, robię tylko działam wolniej, ale wciąż szukam sposobów, żeby jednak szybciej wracać do aktywności, bo ta niemoc jest męcząca. Wszelkie sugestie mile widziane. Daję sobie ostatni tydzień na zwolnione tempo, od października ruszam pełną parą.

W szkicach nagromadziło mi się sporo pomysłów na teksty sprzyjające ogarnięciu się. Chyba nadszedł idealny czas na ich publikację. Ktoś chętny na wspólne motywowanie się?

Mogą Ci się również spodobać

Zostaw odpowiedź